poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Po pierwszej przerwie zaczęli zwolnienia.


          Nie mam pojęcia w jakim celu Polskie agencje pośrednictwa przysylają niektórych ludzi do pracy. Ludzi z kompletnym brakiem motywacji, aspołecznych, bez cienia pospolitego ludzkiego ogranięcia. Holandia kwitnie tulipanami polskiego pochodzenia. Każdy kto tu jest, czy chce tego czy nie, jest częścią przedstawienia które tak naprawdę dociera z prawdziwą mocą, tylko do Holendrów. Aktorami są polacy, z różnych stron polski ,z miast i wiosek. Czasem się zastanawiam czy to wszystko co dzieje się obok mnie to prawda, czy może biorę udział w fikcji na masową skalę, w której każdy robi to co mu się w danej chwili podoba, bez uwagi na poźniejsze, nieubłagane konsekwencje.
         Prosty przykład człowieka bez ogarnięcia, z czego po części się cieszę ,że tu jest - może dzięki temu będzie kiedyś w Polsce lepiej, jak wszyscy ludzie tego typu, wszystkie nieroby rozejdą się po świecie. Za młody jestem aby to wiedzieć, jednakże filozofia wskazana :)
       Godzina 6.30 , centrum logistyczne. Przy wejsciu na halę czeka na mnie dwóch facetów,  około 25 lat, aby rozpocząć pracę. Nigdy wcześniej nie byli w tej firmie,  z angielskim kiepsko. Zaczynam krótkie szkolenie z obsługi czytnika kodów kreskowych, w ojczystym języku. Po około 30 minutach obydwaj stanowczo twierdzą ,że są gotowi do samodzielnej pracy. Skoro ktoś tak twierdzi, zapewne tak jest, dorośli jesteśmy. Przecież nawet wychowanie nakazuje dobrze wykonywać swą pracę, rzetelnie i sumiennie, znaczy. W końcu jesteśmy 1000km od domu, jesteśmy w gościach pełną gębą i na tym zarabiamy. Wielu nie widzi tej subtelnej różnicy,że tutaj jednostka rzutuje na opinię o całym narodzie, o narodzie który już w coraz mniejszym stopniu ma opinie nierobów, cwaniaków i pijaków.
(Wracam do tematu przewodniego, gaduła ze mnie, blog był chyba dobrym pomysłem)
      Dwaj koledzy przepracowali trzy godziny z czytnikiem kodów w ręku, skanując maleńkie pudełeczka i układając je na jednej palecie z czterech, w zależności co pokaże skaner. Praca wydaje się bajecznie prosta, na skanerze dwa guziki, na hali leci polska muzyka z głośników, podczas długiej przerwy serwują dwudaniowy obiad. Firma z klimatem, fajnymi ludźmi i spokojna pracą, którą robisz w swoim tempie. Dla niektórych takie warunki pracy są chyba zbyt mało motywujące, skoro obydwaj zostali zwolnieni po przepracowaniu trzech godzin, przed pierwsza przerwa. Z pracy dla dzieciaka zrobili bajzel, za który nawet pani psycholog, sprawiłaby swojemu potomstwu srogie lanie. Następnego dnia Panowie busem wrócili do Polski nie zarabiając ani euro-centa, nikt im nawet nie szukał pracy w innej firmie. Pudełeczka były lekkie, praca za 8,5 euro za godzinę na rękę  z obiadkiem za free na przerwie. Czego więcej może oczekiwać osoba bez wykształcenia w obcym kraju?
Rano ewidentnie nie chciało im się posłuchać kolegi, który jest w podobnym wieku, bo gówno wie. Nie było ani jednej prośby z ich ust o pomoc, o wyjaśnienie działania systemu pracy. Było jedynie twierdzenie ,że wszystko jest dla nas jasne,że możesz już sobie iść. Poszedłem, oni wyjechali.

PS. Mam nadzieję ,że to co piszę ma jakiś sens. Nigdy nie był ze mnie polonista, referaty i wypracowania to nie mój konik. Mam nadzieję ,że nie jest najgorzej.
Na pocieszenie po moich chamskich wypocinach dodaję zdjęcie niderlandzkich zwierząt pastewnych, które nie mają takich stresów jak ja :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz