poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Nie wiem kto mówił ,że po śmierci dopiero się wyśpimy. Ja chcę umrzeć już teraz, przynajmniej do godziny 10.

           I tak mam zawsze, gdy obowiązki karzą wstać z łóżka szybciej, niż to ustawa reguluje.... Być do godziny 10 nieprzypotmym, Holandia daje to chyba każdemu w standardzie.

Rotterdam, godzina 3.45 nad ranem.
        Zaczynam kolejny "dzień jak dzień", drugi na blogu, kolejny z reszty życia. Do weekendu jeszcze trochę czasu zostało, jak w Polsce tak tu, trwa wielkie odliczanie. Oczywiście są gusta i guściki, zboczenia i też nie, uwieżcie mi: TEN KRAJ jest w stanie całkowicie wypełnić czas wolny. Lasy, jeziora, góry, piękna przyroda - BRAK , wszystko czego dusza zapragnie - DOSTATEK. W międzyczasie powstawania nowych wpisów, na pewno dowiecie się co mam na myśli. O dziwo nie są to wszędzie dostępne prostytutki w cenie od 25 Euro za "szybki numerek" po bezdomnych(czyt. brudnych, zapuszczonych, bezzębnych kloszarków z różnych zakamarków kuli ziemskiej) handlujacych na ulicach kokainą w cenie, już od 40 Euro za gram.
     
   Do pracy dziś mam niecałe 160km tam i drugie tyle w drodze powrotnej. Na moje szczęście dostałem od firmy małe autko(Toyota Yaris), które mam na wyłączność. Obawiałem się dojazdów do pracy busem, z różnymi dziwnymi ludźmi i ich nadmiarem. Wiadomo, również kierowcy różni bywają, spotkałem i takich po nadmiarze amfetaminy, nie śpiących już czwartą dobę i takich co są po pracy zmęczeni i nadomiar złego muszą kierować autem z dwunastoma osobami na pokladzie. Nie dla mnie takie rozrywki, lubię w aucie czuć się bezpiecznie. Wracając do tematu, śmiało mogę twierdzić ,że gdybym miał codziennie np. z Wrocławia do Poznania jeździć do pracy, zwariowałbym. Dostałbym odleżyn tyłka i kory mózgowej, z nerwów. Pierwszorzędną sprawą jeśli chodzi o dojazdy do pracy są autostrady. Od domu do obwodnicy (oczywiście autostradowej) mam jakieś 2km, a po przejechaniu 156km zjeżdża się z autostrady i jest się pod bezpośrednio pod miejscem pracy. Praktycznie zawsze dojeżdża się na czas. U Nas w kraju nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć podczas 160km drogi. Tutaj jest to 1,5 godziny jazdy z przerwą na rozprostowanie kości w połowie trasy. Wiadomo, jak wszędzie i tu tworzą się korki, lecz wg.mnie systemy monitoringu autostrad, regulacji natężenia ruchu i fotoradary na każdym kroku robią swoje. Nie stałem tu nigdy dłużej w korku niż 45 minut, a to dlatego ,że parę kilometrów później był wypadek z udziałem ciężarówki. Holenderskie drogi są jedymi z najbezpieczniejszych w Europie [Źródło], dla przykładu, w NL przypadają średnio 32 ofiary śmiertelne na drodze/milion mieszkańców/rok. W Polsce są to już 94 wypadki.
Uważam ,że kultura jazdy ma tu wiele do rzeczy. Człowiek który wie za ile czasu dojedzie do celu, nie gna na zabój aby się nie spóźnić. Wyjedzie z domu we właściwym czasie i we właściwym dotrze do celu. Jedziesz autostradą i widzisz ,że nagle kończy Ci się pas? Wystarczy włączyć odpowiedni kierunkowskaz a miejsce na Ciebie już czeka. Zero prostactwa, krótkowzroczności i doskonale znanych nam cech. Jest zwężka do jednego pasa - wszyscy jedziemy na suwak, nikt nie stoi w korku, wszyscy jadą zadowoleni.
Nie dopatrzylem się szeryfowania w Naszym stylu, dla przykładu:
Jest tutaj ogrom takich "pierdół", które idealnie wpływają na moje samopoczucie, nastawienie do życia i do drugiego człowieka. Aż chce się żyć i być happy. Be happy, Be Holland.
                                                                               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz